wtorek, 27 maja 2014

Rozdział VI – Pierwszy dzień nowej wersji zadania.

            Nastąpił nowy dzień. Podeszłam do swojej szafy i wyciągnęłam białą sukienkę do kolan na krótki rękaw. Była już połowa maja, więc w Nowym Jorku zapowiadała się ładna pogoda.
            Z każdą minutą byłam coraz bardziej spięta. Tak bardzo się bałam, że coś pójdzie nie tak podczas mojej misji. Wiedziałam, że Serafinom zależy na powrocie Lilianne, więc musiałam zrobić wszystko, aby nią do tego skłonić.
            Poszłam do łazienki i swoje długie ciemne włosy spięłam w koński ogon na czubku głowy.
            Federico wczoraj powiedział, że w szkole załatwią wszystkie formalności. Nie musiałam się martwić, bo aniołowie zawsze dotrzymywały słowa.
            Najpierw poleciałam do domu Maddie i sprawdziłam, czy bezpiecznie i bez żadnych większych trudności moja podopieczna dotrze do szkoły. W środku wyczuwałam wielu Aniołów Stróżów.
            Cóż wiedziałam, że każdy z nich ma za zadanie pilnować konkretnej osoby. Jednak tylko mi przypadała dodatkowa rola w tym świecie.
            Nadal nie wiedziałam, czym sobie na to zasłużyłam, ale Serafini podjęli taką decyzję i nie miałam nic do powiedzenia w tej sprawie.
            W szkole przybrałam ludzką widoczną postać. Skierowałam się do sekretariatu. Tam przywitała mnie starsza kobieta o długich blond włosach i smukłej sylwetce. Miała miły i przyjazny uśmiech, jednak wyczuwałam, że nie była do końca taka miła, jakby się wydawało. Miała szaro-zielone oczy i kilka piegów na swojej pomarszczonej twarzy.
            − Ty pewnie jesteś Avalanna Jones. Mam nadzieję, że Ci się spodoba w naszej placówce. Twoi opiekunowie prawni wspominali, że nie miałaś czasu na zakup podręczników, więc przygotowaliśmy dla Ciebie pełen zestaw. – Powiedziała ze sztucznym uśmiechem kobieta.
            Podała mi rozkład zajęć oraz plan szkoły z rozmieszczeniem różnych klas. Pierwszy miałam angielski. Szczerze nie potrzebny był mi plan szkoły, bo wszystkie te sale znałam na pamięć, ponieważ dużo czasu spędzałam w tej szkole podczas pilnowania Maddie. Okazało się, że moi przełożeni załatwili wszystko w ten sposób, że miałam lekcje razem z nią poza w-fem.
            Nie dziwiłam im się, przecież ktoś mógłby się wtedy domyślić, że człowiek nie może być tak sprawny ruchowo, jak ja. Choć nie brakowało mi tej lekcji w rozkładzie. Nawet za życia nienawidziłam w-fu.
            Gdy weszłam do klasy wszyscy spojrzeli na mnie nieufnie. Maddie szeroko się do mnie uśmiechnęła i wskazała, abym zajęła wolne miejsce przy niej. Nawet nie musiałam sterować jej umysłem, aby to zaproponowała.
            Nagle poczułam silny przypływ ciemnych emocji, które towarzyszyły wejściu Lilianne wraz z jej chłopakiem, wampirem. Nie spodobało mi się to, bo liczyłam na trochę inny obrót akcji.
            Upadła Anielica od razu mnie rozpoznała i spojrzała na mnie wrogim spojrzeniem.
            − Nie martw się. Ona tak reaguje na wszystkich nowych uczniów naszej szkoły, a ty wydajesz się być całkiem sympatyczna. – Szepnęła pocieszająco Maddie.
            Cicho westchnęłam. Gdyby ona tylko wiedziała, w jakim świecie żyje nie podchodziłaby do tego wszystkiego tak lekki sposób. Przecież nie miała pojęcia, że ten chłopak zagraża życiu całej szkoły.
            Wtedy rozległ się dzwonek oznaczający początek lekcji. Nauczycielka przyszła praktycznie od razu.
            Wtedy znów poczułam się, jakbym nadal żyła. Znów mogłam zaczerpnąć normalnego życia osiemnastolatki, którą byłam przed samą moją tragiczną śmiercią w wypadku samochodowym.
            Tak się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam, że właśnie skończyła się lekcja. Moja podopieczna czekała, aż spakuję swoje książki.
            − Avalanna, co masz teraz? – Zapytała dziewczyna.
            Wyciągnęłam z białej torebki plan lekcji i podałam go dziewczynie.
            − Poza tym mów mi Ava. Avalanna brzmi Zbyt oficjalnie. – Powiedziałam z uśmiechem.
            − Spoko. A poza tym wychodzi na to, że wszystkie lekcje mamy dziś razem, bo też nie chodzę na w-f z powodu astmy. – Odparła uradowana Maddie.
            Lilly ciągle bacznie mnie obserwowała. Widziałam, że nie podoba jej się perspektywa mojej obecności w tym miejscu.
            Po zajęciach Upadła Anielica od razu znalazła się przy mnie.
            − Wynoś się z tej szkoły. Powiedz Serafinom, że nigdy do nich nie wrócę i dajcie mi święty spokój. – Powiedziała rozgniewana dziewczyna.
            − Lilianne proszę Cię, uspokój się. Ja wykonuję tylko swoje zadanie. Zastanów się nad propozycją Aniołów. Im naprawdę zależy na twoim powrocie. – Powiedziałam do dziewczyny i odeszłam w swoją stronę.
            Znów stałam się niewidzialna dla ludzi i podążyłam śladem swojej podopiecznej. Cały czas rozmyślałam o sytuacji z Lilianne. Cóż będę musiała poświęcić więcej czasu, aby zbliżyć się do niej. Mam tylko nadzieje, że wszystko pójdzie zgodnie z planem Serafinów.

            Wieczorem wróciłam do swojego apartamentu, lecz nie umiałam znaleźć tam miejsca dla siebie. Wtedy wpadłam na genialny pomysł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz