wtorek, 20 maja 2014

Rozdział III - Zapoznanie się z nowym zadaniem.

            Przed powrotem do nieba jeszcze raz sprawdziłam wszystko, co zmieniło się w moim dawnym domu.
            Z każdą chwilą zbliżającą się do rozpoczęcia mojego nowego zadania byłam coraz bardziej zdenerwowana.
            Nie wiedziałam, czy dam sobie radę, ani jak uda mi się wypełnić swoje obowiązki. Bałam się, że coś może pójść nie tak podczas mojego pobytu na Ziemi.
            Gdy wróciłam do nieba zaczęły się przygotowania do rozmowy z jednym z serafinów, który miał mi przekazać tajniki mojej pracy.
            Weszłam do swojego pokoju, którego cały wystrój był biały czasem ten kolor zaczynał mnie dobijać, ponieważ wszystko było w tym kolorze, co zdawało się zlewać w jedną całość.
            Sam kolor bieli wydawał mi się smutny, więc zawsze swój pokój starałam się zaopatrzyć w kolorowe kwiaty, które nadałyby wnętrzu nieco więcej życia i przyjemnego wyrazu.
            Ledwo zdążyłam się przebrać w długą białą sukienkę na ramiączkach, a przyszła po mnie moja przełożona. Lonelai była drobną, ale wysoko postawioną i szanowaną Archanielicą. Od czasu, gdy stałam się aniołem ona zawsze była przy mnie i zastępowała mi matkę w trudnych chwilach. Mimo różnicy wieku byłą dla mnie najlepszą przyjaciółką. Lonelai miała piękne długie, gęste blond włosy, które pięknie komponowały się z jej błękitnymi oczami.
            Moja przełożona weszła do mojego pokoju i szeroko się uśmiechnęła ukazując równy rządek swoich pięknych śnieżnobiałych zębów.
            − Avalanna a ty jeszcze nie gotowa? – Spytała ze sceptycznym uśmiechem na twarzy.
            Lonelai podeszła do mnie i chwilę spędziła, przy moich włosach. Nim się obejrzałam włosy miałam zebrane w wspaniałego koka.
            Przytuliłam się mocno do archanielicy, jednak wiedziałam, że żadna z nas nie poczuje samego dotyku, jednak dla nas najbardziej liczył się gest.
            Anioły nie potrafiły odczuwać dotyku, ponieważ nie posiadały ona ciała materialnego. Jedynym wyjątkiem były upadłe anioły, które podczas odbierania im skrzydeł dostawali różne dary, w tym wyczuwanie dotyku innych.
            − Będę za Tobą tęsknić, gdy już zacznę swoją posługę w świecie ludzi. – Powiedziałam patrząc smutnym wzrokiem na jedyną osobę, która mnie zawsze wspierała.
            − Ja za Tobą też Ava. Od wielu wieków nie miałam tak wspaniałego anioła pod opieką. Zanim wyjdziemy na spotkanie z Serafinem chcę ci powiedzieć, że wbrew wszystkiemu, co się uczyłaś przez ostatnie dwa lata swojego wiecznego życia, kieruj się swoim sercem i postępuj zgodnie z tym, jak ono tobie dyktuje. – Powiedziała uśmiechając się do mnie w matczyny sposób.
            W takich chwilach, jak ta brakowało mi mojej prawdziwej mamy, która teraz ciągle rozpaczała po moim odejściu.
            Lonelai odprowadziła mnie do wielkich drzwi, za którymi czekał już na mnie jeden z Serafinów, aby przekazać mi dalsze instrukcje, co do mojego zadania.
            Pożegnałam się ze swoją przełożoną i głęboko odetchnęłam nim otworzyłam masywne, dębowe drzwi.
            W środku czekał już na mnie Serafin. Wyglądał na niewiele starszego ode mnie, jednak wiedziałam, że musiał być dużo dłużej aniołem ode mnie, skoro zajmował tak wysokie stanowisko w naszym świecie.
            − Usiądź Avalanna. – Powiedział wskazując wolne miejsce naprzeciwko siebie.
            Zajęłam wyznaczone miejsce i dyskretnie spojrzałam w jego stronę. Mój rozmówca był nieziemsko przystojny.
            Miał krótko przystrzyżone kruczoczarne włosy, piękne czekoladowe oczy, widocznie zarysowaną muskulaturę i nawet w pozycji siedzącej był wysoki.
            Chwilę później Serafin spojrzał na mnie i uśmiechnął się ukazując swoje równe i idealnie białe zęby. Speszyłam się i odwróciłam wzrok. Gdybym nadal miała ludzkie ciało na pewno teraz bym spłonęła rumieńcami. Czasem cieszyłam, że moje życie potoczyło się tak a nie inaczej. Głównym powodem takiego nastawienia był fakt, że teraz się rumieniłam w takich sytuacjach.
            − Jestem Federico. – Powiedział szerzej się uśmiechając.
            Nadal byłam nieco onieśmielona rozmową w cztery oczy z Serafinem. Zwłaszcza z tak przystojnym, jak Federico.
            − Nie wstydź się mnie. Wiem, jak się czujesz, bo też kiedyś przez to przechodziłem. Gdy stałem się aniołem byłem niewiele starszy od Ciebie. Teraz chciałbym cię wprowadzić do twojego nowego zadania. – Nagle jego wyraz twarzy zrobił się poważniejszy.
            Wiedziałam, że teraz jest najważniejsza część naszego spotkania, więc skinęłam mu głową na znak zgody.
            − Wiesz, jak wygląda praca aniołów stróżów, ale dla Ciebie mamy specjalne zadanie. Poza opieką nad Maddie zostałaś wybrana, aby sprowadzić jedną upadłą anielicę powrotem do nieba. Lilanne była naszą najlepszą Anielicą Śmierci, jednak po jej odejściu od nas była to wielka strata. Dlatego Cię prosimy, abyś pomogła odzyska jej skrzydła.
            To co usłyszałam było dla mnie szokiem, ponieważ nigdy wcześniej nie słyszałam przypadku, aby kogoś prosili o przywrócenie konkretnego Anioła Śmierci.
            −  Jak nią rozpoznam? Skąd będę wiedziała, że to jest akurat Lilanne? – W końcu udało mi się odezwać.
            Przezwyciężyłam swoje onieśmielenie i odzyskałam głos.
            − Będziesz wiedziała. Wyczujesz to. Wiem o tym, bo sam kiedyś byłem Aniołem Stróżem, a później awansowałem na swoje obecne stanowisko. – Powiedział Federico szeroko się uśmiechając.
            Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas. Głównie na temat mojego zadania. Serafin wprowadzał mnie tajniki tej pracy. W pewnym momencie zrobiło się już późno, więc poszliśmy w stronę drzwi, które Federico przede mną otworzył.
            − Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy. – Odparł mój rozmówca z szerokim uśmiechem na twarzy, w którym ukazywał swoje śnieżnobiałe zęby.
            Odwzajemniłam uśmiech i poszłam w stronę swojego pokoju. Lonelai już tam na mnie czekała.
            Moja przełożona była ciekawa, jak przeszła moja rozmowa z Serafinem. Ona często zachowywała się, jak moja mama.
            Wiedziałam, że dawno temu musiała zostawić trójkę swoich małych dzieci. Lonelai została brutalnie zamordowana, gdy zwracała do domu z pracy. Szkoda mi jej było, bo widziałam nie raz, jak cierpiała z tego powodu.
            Dlatego nie miałam jej za złe, że starała się zastąpić mi matkę, ponieważ nie raz odczuwałam brak swoich rodziców.
            − Ava i jak poszła rozmowa? – Zapytała zmartwiona moja przełożona.
            Uśmiechnęłam się do niej uspokajająco i powróciłam do pakowania przed przeniesieniem.
            Już nie mogłam mieszkać w centrum nieba. Od teraz miałam żyć nad Nowym Jorkiem.
            − Spotkanie z Serafinem poszło mi bardzo sympatycznie. Federico był taki miły. Gdybym tu mogła zostać dłużej na pewno bym się w nim zakochała.
            Lonelai popatrzyła na mnie z uśmiechem i pokręciła przecząco głową. Po czym podeszła do mnie i pomogła mi się spakować.
            Nagle ktoś zapukał do drzwi. Obie wiedziałyśmy, że to na pewno po mnie. Moja przełożona przytuliła się do mnie.
            − Będę za Tobą tęsknić. Odwiedzisz mnie kiedyś? – Zapytała zmartwionym tonem.
            − Oczywiście. Za bardzo bym za Tobą tęskniła. – Odparłam przytulając się do niej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz