wtorek, 27 maja 2014

Rozdział IX – Maddie za wszelką cenę

            Odprowadziłam bezpiecznie Maddie do szkoły, a następnie udałam się na spotkanie z Lonelai.
            Spotkałyśmy w galerii handlowej. Od razu poszłyśmy na zakupy i obie kupiłyśmy pełno białych ubrań.
            Nagle wyczułam coś niepokojącego u Maddie. Szybko przeniosłam się do jej umysłu.

~ * ~

            Tuż przy Maddie stał ten sam chłopak, który chciał się przysiąść wczoraj do naszego stolika. Tym razem nie byli w szkole tylko na jakimś starym cmentarzu.
            − Słodka Maddie powiesz mi, gdzie jest twoja przyjaciółeczka w memencie, kiedy jej potrzebujesz? – Spytał wilkołak z przerażającym śmiechem.
            − James, czego chcesz ode mnie i Avalanny. – Powiedziała zrozpaczona Maddie.
            − Oj złotko mi nigdy nie chodziło o twoją „przyjaciółkę” – powiedział rysując w powietrzu cudzysłów – zawsze pragnąłem tylko Ciebie. Bo wiesz krew takich pięknych i młodych dziewczyn smakuje najlepiej, gdy powoli się nią rozrywa. Teraz się zabawimy. – Powiedział ze złowieszczym śmiechem.

~ * ~

            − Przepraszam Lonelai, ale muszę lecieć Maddie ma problemy z wilkołakiem. Zawiadom o tym Federico, ale tylko jego. – Powiedziałam proszącym tonem.
            Moja przełożona od razu zrozumiała, że musiało się coś wydarzyć miedzy nami i od razu poleciała w swoją stronę. Natomiast ja udałam się na poszukiwania swojej podopiecznej.
            Bez trudu ich znalazłam na starym cmentarzu. Z anielską prędkością zjawiłam się przy nich i mocą własnego umysłu odepchnęłam wilkołaka.
            − Drugi raz nie powtórzę trzymaj się od niej z daleka. – Wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
            − A jednak się pojawiłaś, aby zobaczyć, jak rozrywam twoją podopieczną na małe kawałeczki. – Powiedział ze zwierzęcą dzikością w oczach i nagle stanął przede mną na czterech łapach w postaci wilka.
            Jako wilkołak był cały czarny, jak smoła. Jego oczy były żółte, a z pyska okropnie mu śmierdziało.
            Nagle poczułam ciepło i wsparcie Federico. Nawet nie spojrzałam w jego stronę, ale wiedziałam, że jest tutaj.
            − Federico zabierz Maddie, jak najdalej stad. – Poleciłam.
            Nie miałam pojęcia, czy Serafin mnie posłuchał, czy nie. Jednak chwilę później nie czułam już obecności żadnego z nich. Mogłam na spokojnie zająć się wilkołakiem.
            James oblizał się tym swoim paskudnym jęzorem i spojrzał na mnie groźnym wzrokiem, po czym skierował swoje kroki w moją stronę.
            Siłą woli odepchnęłam go na jeden z grobowców. Było słychać dźwięk łamanych kości, ale potwór dał radę jeszcze wstać.
            Wilkołak próbował mnie ugryźć, ale za każdym razem trafiał w powietrze.
            − Zapomniałeś? Ja jestem aniołem i mnie nie ugryziesz. Ja jestem, jak duch, czyli niematerialna. – Powiedziałam z cynicznym uśmiechem na twarzy.
            Jeszcze raz podniosłam go siłą woli i rzuciłam o najbliższe drzewo. Tym razem z jego pyska wyleciała krew, a serce stanęło w miejscu.
            Teraz już wiedziałam, że nikomu nie zagraża. Ludzie w mieście byli bezpieczni. No prawie. Pozostawał jeszcze wampir, czyli chłopak od Lilly.
            Wysłałam swoją moc na poszukiwania Federico i Maddie. Znalazłam ich w niedalekiej kawiarence.
            Od razu tam poleciałam na swoich skrzydłach, przez co byłam tam niecałą sekundę później. Zmaterializowałam się przy ich stoliku, a Fede szeroko się do mnie uśmiechnął. Maddie bacznie mnie obserwowała.
            − Nie bój się mnie Maddie. A nadal jestem tą samą Avalanną, którą poznałaś kilka dni wcześniej. Znając Federico zdążył Ci już wszystko wyjaśnić. – Powiedziałam siadając przy Serafinie.
            Dziewczyna skinęła głową i nadal nie spuszczała ze mnie wzroku.
            − Ava gratuluję. Gdy Lonelai mi powiedziała, że coś się dzieje u Ciebie nie mogłem czekać. Musiałem przylecieć i zobaczyć, jak sobie radzisz, ale widzę, że nawet nie byłem Tobie potrzebny. Naprawdę świetnie sobie radziłaś, jako Anioł Stróż. – Powiedział Serafin.
            − Federico, co chcesz powiedzieć przez słowo radziłaś? – Spytałam przestraszona.
            Nagle Maddie oprzytomniała.
            − To przeze mnie masz kłopoty, że poznałam prawdę? – Spytała.
            Zaprzeczyłam jej ruchem głowy.
            − Maddie nasz świat ma dużo reguł i zasad. Jednak człowiek w niektórych sytuacjach ma prawo poznać prawdę o naszym istnieniu, jak to było w Twoim przypadku i nie sądzę, żeby to był powód. – Powiedziałam do przyjaciółki. – Federico słucham, z jakiego powodu mam stracić skrzydła. – Dociekałam.
            − Kochanie nie tylko Ty je stracisz, bo ja też. Gdy rozmawiałem z Lonelai, Amanda usłyszała, jak odpowiadałem jej na pytania dotyczące naszej relacji i wiem, że od razu poszła z tym do rady. Gdy tylko wrócimy na górę czekają nas poważne kłopoty. – Powiedział z uśmiechem na twarzy.
            Tak myślałam. Czy on w ogóle umie dochować tajemnicy? Raczej nie. Wiedziałam, że to się tak skończy prędzej, czy później.
            Chyba nawet lepiej, że to stało się tak szybko, bo przynamniej nie musimy się już ukrywać z naszym związkiem.
            − Mówisz o tej Amandzie, z którą Rada wiązała dla Ciebie przyszłość dwa lata temu, gdy trafiłam do Was? – Spytałam, aby się upewnić, czy nic mi nie umknęło.
            Chłopak skinął głową.
            − Jednak dobrze wiesz, że z nią mnie nigdy nic nie łączyło, a Rada nie powinna za nas ustalać takich rzeczy. – Powiedział. – Cieszę się, że to się skończy teraz tak, a nie inaczej, bo możemy być razem bez ukrywania się. A dla Ciebie też będzie to duży plus, bo nie będziesz musiała już wiecznie chodzić na biało. Dobrze wiem, jak dobijał Cię ten kolor. Chociaż nie tylko Ciebie nie da się wiecznie patrzeć tylko na biały kolor. Szkoda, że nikt nie był pomysłowy, jak Ty z tymi kwiatami. – Odparł z uśmiechem.
            Maddie ciągle mi się przyglądała, jednak chwilę później zaś oprzytomniała i zamrugała oczami.
            − Ava, co to znaczy, że stracicie skrzydła? – Spytała.
            − Maddie to oznacza, że nasze skrzydła nam oderwą i przez jakiś czas będziemy mieli duże rany na plecach, jednak po kilku dniach wszystko się zagoi i na miejsce naszych białych skrzydeł wyrosną nam czarne. – Powiedziałam z uśmiechem.
            − A czemu ta jakaś Rada wybiera Wam partnerów? – Dociekała.
            − Nie dobiera ich każdemu. Może dobrać partnerów tylko i wyłącznie Serafinom, czy najwyżej postawionym Aniołom zaraz po nich. Przez długi czas byłem Serafinem, ale dziś wszystko się zmieni. Ava jest dla mnie ważniejsza, a niebo bez niej nie będzie miało takiego samego znaczenia. – Wytłumaczył jej Federico.
            Dziewczyna spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.
            − Ava to, kto się teraz mną teraz będzie opiekował? – Spytała.
            − Kochana dostaniesz nowego Anioła Stróża, a my nadal będziemy się widywać w szkole i nadal możemy się przyjaźnić. – Powiedziałam z uśmiechem, a dziewczyna szeroko się do mnie uśmiechnęła.

            Niedługo późnie odprowadziliśmy Maddie do domu i sami udaliśmy się nasze „piekło w niebie”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz